- Prezydent uważa, że miejscem, gdzie można by takie muzeum zorganizować, jest budynek więzienia na Rakowieckiej. Gorącym zwolennikiem tego rozwiązania był minister Gowin. Z moich rozmów z ministrem Biernackim wynika, że jest on nie mniej gorącym zwolennikiem tego rozwiązania - powiedział Nałęcz. Przyznał jednocześnie, że jest to inwestycja, która musiałaby potrwać kilka lat, bo przejęcie kompleksu budynków na Rakowieckiej na potrzeby muzeum wiązać się musi z wybudowaniem nowego więzienia.
"Nie chodzi tylko o samych żołnierzy wyklętych"
Nałęcz podkreślił, że prezydent od początku swojego urzędowania działa na rzecz utworzenia Muzeum Żołnierzy Wyklętych. - Prezydent uważa, że jest rzeczą coraz trudniej zrozumiałą, że nie ma takiego miejsca w Polsce, która wykazała największy heroizm i determinację w walce z ustanawianiem systemu komunistycznego, nigdy nie pogodziła się z komunizmem i była krajem, gdzie opozycja demokratyczna doprowadziła do załamania się systemu komunistycznego - zaznaczył minister.
Jak mówił Nałęcz, w muzeum mogłyby się znaleźć m.in. ekspozycje dotyczące komunistycznego terroru i walki z tym terrorem. - Nie chodzi tylko o samych żołnierzy wyklętych. Było przecież wiele osób, które walczyły z komunizmem, ale nie z bronią w ręku, uważając, że orężna walka to tylko jedna, niekoniecznie najskuteczniejsza, z form działania - podkreślił prezydencki minister.
Nałęcz zaznaczył też, że prezydent zabiega - we współpracy z ministrem sprawiedliwości Markiem Biernackim - o utworzenie izby pamięci w piwnicach budynku obecnego Ministerstwa Sprawiedliwości, a dawnego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. - Ta izba pamięci z czasem mogłaby stać się filią muzeum - zaznaczył.
"Prezydent z otwartymi ramionami przyjął inicjatywę młodych ludzi"
W ostatnich dniach prezydencka kancelaria poinformowała, że Bronisław Komorowski wspiera rozwijającą się w internecie akcję "Chcemy Muzeum Żołnierzy Wyklętych w stolicy". Inicjatorzy tej akcji to - jak deklarują na facebookowym profilu - "ludzie związani ze strukturami Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości" (młodzieżówka PiS).
- Prezydent z otwartymi ramionami przyjął tę inicjatywę młodych ludzi, cieszy się z niej i ją wspiera. Jednak nie ujmując niczego tym młodym ludziom, to nie ich akcja przekonała prezydenta o potrzebie działania na rzecz takiej placówki. W tej sprawie prezydent bardzo intensywnie działa od długiego czasu, a działania te są jednym z istotniejszych elementów polityki historycznej prowadzonych przez Bronisława Komorowskiego - zaznaczył Nałęcz.
- Każdą inicjatywę społeczną zmierzającą w tym samym kierunku prezydent gorąco wspiera, nie interesując się przekonaniami politycznymi takich ludzi. Prezydent jest przeciwnikiem upartyjniania polityki historycznej. Nie ma sensu, aby poszczególne partie uwłaszczały się na poszczególnych fragmentach dramatycznej polskiej przeszłości. Zwłaszcza, że niezamierzonym efektem upartyjniania takich inicjatyw jest automatycznie powstające grono przeciwników - powiedział prezydencki minister.
Historia zakładu karnego przy Rakowieckiej
Więzienie karne przy ul. Rakowieckiej w Warszawie zaczęło funkcjonować w 1904 r. Do wybuchu I wojny światowej było uznawane za jedno z najcięższych na terenie zaboru rosyjskiego. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości więzienie przyjęło nazwę "Więzienie Karne w Mokotowie"; pod koniec lat 20. zaliczone zostało do tzw. I klasy, czyli przeznaczone do odbywania kar ciężkiego więzienia nie krótszych niż trzy lata z wyłączeniem więźniów recydywistów.
W okresie II wojny światowej, w czasie okupacji niemieckiej więźniowie byli transportowani stąd do innych więzień oraz do obozów koncentracyjnych. Po wybuchu powstania warszawskiego Niemcy podjęli decyzję o likwidacji więźniów - było to wtedy nieco ponad 800 osób. W wyniku buntu wspieranego przez okolicznych mieszkańców udało się ocalić około 200 osób. W czasie powstania w więzieniu Niemcy dokonywali masowych egzekucji ludności Warszawy.
W latach 1945-56 więzienie mokotowskie było centralnym więzieniem dla więźniów politycznych w Polsce i podlegało Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Przebywali tu więźniowie polityczni, żołnierze AK i polskich formacji na Zachodzie, działacze niepodległościowi.
W latach 1948-1956 kilkuset zakatowanych lub straconych więźniów aresztu MBP przy ul. Rakowieckiej władze komunistyczne w tajemnicy pochowały na cmentarzu wojskowym na stołecznych Powązkach. W 2012 r. IPN wspólnie m.in. z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa prowadził tam prace archeologiczno-ekshumacyjne. W ich wyniku udało się odnaleźć szczątki 117 osób - ofiar komunistycznego reżimu.
Wśród ofiar komunistycznej bezpieki, które udało się zidentyfikować po ekshumacjach na warszawskich Powązkach są wybitni dowódcy oddziałów AK i WiN mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" (wyrok śmierci wykonano 8 lutego 1951 r.) i mjr Hieronim Dekutowski "Zapora" (wyrok śmierci wykonano 7 marca 1949 r.).
IAR,PAP